Dżiga Wiertow

Postacią Dżigi Wiertowa zajmuję się już od kilku lat. Początek był niewinny: bardzo spodobał mi się jego film "Człowiek z kamerą", który widziałam jeszcze w czasach licealny w Białymstoku. Zaczęłam dość swobodnie szukać dalszych informacji o reżyserze i poszukiwać innych jego filmów. Na bazie zebranych informacji i doświadczeń rozwijam kilka artystycznych (i okołoartystycznych) aktywności.


Najbardziej spektakularną realizacją jest Kinoko, obiekt w przestrzeni publicznej Białegostoku:
KINOOKO


Założyłam też bloga poświęconego amatorskiej twórczości nawiązującej do Wiertowa:
TRIBUTE TO VERTOV


Wykonałam serię rysunków i fotomontaży inspirowanych Wiertowem.


Bezpośrednim impulsem była informacją o tym, że Dziga Wiertow pochodził z Białegostoku, a jednocześnie w mieście ty nie ma po nim prawie pamiątek. W internecie znalazłam fotografię jednej strony jego scenopisu i oglądając film rekonstruowałam resztę. Rysunkom towarzyszą rękopisy i sztucznie postarzane odbitki zdjęć.


Pierwsza odsłona tego projektu miała miejsce w Warszawie na wystawie dyplomowej, na potrzeby której wykonałam fikcyjną rekonstrukcję prywatnego pokoju Wiertowa.








Moja następna myśl była taka, żeby pokazać te rysunki w Białymstoku, w nawiązaniu do biografii Wiertowa, który urodził się w tym mieście.
Na potrzeby drugiej prezentacji przygotowałam nieco inne ujęcie. Tym razem prace były pokazywane jako "Muzeum Tymczasowe". Ekspozycja miała miejsce w centrum miasta, w witrynie zamkniętego sklepu "Telimena". Lokal po "Telimenie" został właśnie przekazany Galerii Sleńdzińskich (która to udostępniła mi tą przestrzeń). Fakt zmiany gospodarza nie był jednak jeszcze powszechnie znany, co sprzyjało skutecznej mistyfikacji.










Okazało się, że trop biograficzny można dalej rozwijać. Wkrótce pod kuratorską opieką Katyi Shadkovskiej  i przy finansowym wsparciu Instytutu Adama Mickiewicza udało mi się pokazać prace w St. Petersburgu, mieście w którym Wiertow odbył swoje studia uniwersyteckie.
Kolejne miasto, kolejna wystawa, nowe pomysły... Zaczęłam rozwijać fikcyjne wątki mojej konstrukcji. W rzeczywistości ziarna tej fikcji były zasiane tam już wcześniej. Na niektórych sztucznie postarzanych fotografiach, wykorzystywanych już przy wystawie dyplomowej, umieściłam swój wizerunek [patrz postać na środku].




 Tym razem z tej tajemniczej osoby postanowiłam uczynić głównego bohatera mojej wypowiedzi, który jest jak medium pozwalające nam zbliżyć się do Wiertowa. Nazwałam ją Barbara M.. Poznajemy ją jako pacjentkę szpitala psychiatrycznego. Na wystawie prezentowany był fragment jej akt, napisanych na maszynie do pisania, na pożółkłym papierze, w języku rosyjskim. Oto ich treść:

Barbara M., kobieta przed trzydziestką, była hospitalizowaną pacjentką psychiatryczną. Pytana o nazwisko odpowiadała, że stara się je zapomnieć, ponieważ kiedykolwiek je słyszy, wybucha płaczem. Następnie płakała rzewnie przez kilka minut. Zażądała by zakończyć badanie, ponieważ musi wracać do pracy. W swoim pokoju miała plik kartek z drobnymi szkicami, które sprawiały wrażenie jakby były ułożone według jakiegoś skomplikowanego porządku. Barbara wkładała wiele wysiłku w ich rozkładnie, porządkowanie, kopiowanie i reorganizowanie. Pytana o sens swojej aktywności, tłumaczyła, że są to rysunki do filmu Wiertowa, jakiegoś reżysera i że wszystko musi być dobrze przemyślane zanim zaczną pracę, bo mają mało taśmy filmowej i mało czasu. Nie potrafiła jednak wytłumaczyć o czym jest ten film. Mówiła o rytmie, interwałach i ruchu; nie mogła jednak opisać relacji pomiędzy poszczególnymi postaciami oraz wyjaśnić sensu opowiadanych zdarzeń.

Znowu powstaje coś na kształt muzeum. Tym razem nie tylko eksponaty są fikcyjne. Fikcyjna jest sama bohaterka. Przypuszczalnie fikcyjna jest również choroba fikcyjnej bohaterki. Tajemniczy pozostaje związek fikcyjnej bohaterki i prawdziwą postacią Wiertowa oraz dramatyczne wydarzenia, które ich rozdzieliły.